piątek, 14 marca 2014

Pourquoi czyli z wizytą w Le Bistro Rozbrat

Lubię ideę francuskiego bistro. Oto niewielki lokal, który znajdziemy na każdym rogu w Paryżu, swoiste połączenie restauracji, kawiarni i baru. Swobodna, niezobowiązująca atmosfera. Możesz tam wpaść na szybka kawę, wypić lampkę wina wieczorem albo usiąść przy małym stoliku i zjeść porządny obiad. Ucieszył mnie więc fakt, że po sąsiedzku od lubianego Na Lato, swoje podwoje otworzyło niedawno Le Bistro Rozbrat, prowadzone przez rodowitego Francuza i znawcę win. 

Sześć osób dorosłych plus dziecko to wystarczająco duża i miarodajna grupa konsumentów aby zgłębić menu odwiedzanej restauracji. Karta, na szczęście, nie jest zbyt duża, co zawsze cieszy i ułatwia sprawę. 

Nowo otwarte lokale mają to do siebie, że zawsze coś szwankuje i najczęściej są to braki w menu, bo trudno jest przewidzieć, jak szybko dana potrawa będzie się sprzedawać. Bistro nie stanowi tu żadnego wyjątku. Brak muli i steku Bavette wywołał lekki grymas na twarzach zebranych. W ramach pocieszenia zjedliśmy ceviche z dorady marynowane w cytrusach z soczewicą i kolendrą - danie bardzo kwaśne, co nie znaczy niedobre. Ryba rozpływała się w ustach, a dodatek sałatki z soczewicy i granatu to absolutny strzał w dziesiątkę. Niefortunne pozostaje jedynie podanie dania w bardzo głębokim pucharku, co skutecznie utrudniało zjedzenie ostatnich ziarenek soczewicy. Zamiast steku Bavette kuchnia zaproponowała stek z rostbefu, na co chętnie przystała męska cześć gości. Panowie wybrali stopień wysmażenia, jednak przy wydaniu dań nastąpiło małe zamieszanie i musieliśmy rozpocząć dochodzenie, który stek jest którym. Ja wybrałam tatar z wołowiny serwowany jak w Paryżu co oznacza, że mięso jest bardzo grubo siekane ,co jak się okazało nie jest moja ulubioną formą serwowania tatara. Każdej z potraw na talerzu towarzyszy mała zielona sałatka oraz bardzo smaczny gratin dauphinois czyli słodka zapiekanka z ziemników. Na stole pojawiła się również zapiekanka z francuskiej kaszanki, ziemniaków i karmelizowanych jabłek. Smak dość trudny dla większości stołowników, głównemu odbiorcy podpasował jednak wyjątkowo i sporych rozmiarów porcja nie stanowiła przeszkody.

Nigdy nie odmawiam deserów, bo to one stanowią zwieńczenie każdej wizyty w restauracji i są według mnie kropką nad i. Czasem nawet najgorsze danie może odejść w niepamięć jeśli deser obezwładnia zmysły. Niestety iles flottantes, czyli pływające wyspy nie załatwiły sprawy. Gwoździem do trumny była kawa z wizerunkiem misia. Pomysł dobry, ale pasuje raczej do kawiarni dla mam z dziećmi, niż do stworzonego na paryską modłę bistro.

Z regularnością już przekonuję się, że odwiedzając kolejne nowe miejsce, spotyka mnie pasmo rozczarowań. Dlatego myślę, że warto odczekać chwilę i pozwolić ogarnąć się właścicielowi, obsłudze i kuchni. 

W podsumowaniu mała polemika z nazwą. Lokal jest dużych rozmiarów i bardziej podpada pod restaurację niż bistro. Ciężko tu sobie wyobrazić szybką wizytę na lunch, a co dopiero obiad. Nasz pobyt trwał zbyt długo, jak na standardy bistra, a muszę dodać, że w lokalu nie było dzikiego tłumu. Oczywiście biorę poprawkę na to, że miejsce dopiero raczukuje, ale boli mnie, kiedy na wodę czekam w nieskończoność, za to rachunek pojawia się na stole w mgnieniu oka. 







Le Bistro Rozbrat
ul. Rozbrat 44
tel.: 22 881 78 08


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz