czwartek, 26 września 2013

Grzybobranie

Poniżej fotorelacja z ostatniego grzybobrania. Żeby nikt nie miał wątpliwość ten czerwony pozował jedynie do zdjęcia. Bardzo fotogeniczny okaz.










czwartek, 19 września 2013

Ustka po sezonie

Nadmorska Ustka po sezonie świeci pustkami. Przy głównej promenadzie otwarte nieliczne bary serwujące kebab, hamburgery i rybę. Puste lodówki w lodziarniach i ogólna atmosfera mówiąca, że czas szykować się na zimę. 
Trafiamy jednak do przybytku serwującego lody i gofry z wszelkiego rodzaju kolorowymi dodatkami, wokół których krażą niezliczone ilości os. 
Pośród owoców, frużelin i nutelli stoi pojemniczek ze starymi anansami i rodzynkami i kto wie z czym jeszcze - to pułapka na osy. Widok lekko odstraszający jednak nie sposób odmówić dziecku kulki lodów, które swoją drogą mają kolory dalekie od tych właściwych malinie czy pistacji. W smaku sztuczność niebywała tak, że nawet dziecko rezygnuje ze zjedzenia całej kulki i prosi o sam wafelek. 



sobota, 14 września 2013

Żurawina


Kolacja z mężem. Niezbyt daleko od domu. Głód dosyć duży. 

Zjawiamy się w Żurawinie około 19:00. Wybieramy stolik przy przeszklonej ścianie. Od razu uznajemy, że podoba nam się to miejsce. Wnętrze jest wysokie i bardzo przestronne. Dominują biele i szarości. Powili zapada zmrok, a w środku światło nie przytłacza. Jest delikatnie ściemnione przez co opanowuje nas miły nastrój.

Zamawiam sałatkę z jadalnymi kwiatami, wędzoną kaczką, pomarańczą i pecorino. Małżonek decyduje się na rib-eye z pieczonymi ziemniakami i sałatą rzymską.
Do tego odpowiednio Chianti Pogni oraz Chateua Tessier.

Rozmawiamy, obserwujemy ulicę do momentu kiedy dania zjawiają się przed nami.

Sałatka łączy w sobie wiele smaków. Słone pecorino, słodka pomarańcza, lekko kwaśnawe pestki granatu i kulminacja w postaci kremowej kaczki. Smacznie choć zbyt mało jak na stopień mojego głodu.

Stek jest poprawny. Niefortunnym pomysłem jest położenie go na pieczonych ziemniakach, które przesiąkają sokami wypuszczanymi przez mięso.

Jedzenie jedzeniem ale głód pozostał. Rezygnując z deseru decyduję się na tatara z wołowiny z tostami melba i jajkiem przepiórczym, podczas gdy mój mąż zamawia  czekoladowy Fondant z lodami waniliowymi. Wygląda to śmiesznie ale czy ktoś mnie ocenia ;-)

Bardzo przyjemne miejsce. Jeśli karta się zmieni możemy tam jeszcze zajrzeć. Obsługa na wysokim poziomie. Mam sentyment to miejsc gdzie kelner zaczyna wizytę przy stoliku od słów: "Witam serdecznie, mam na imię Marcin i dziś będę Państwa obsługiwał".

Zdjęcia robione wieczorem, więc nie są najwyższych lotów. Poglądowo jednak.





http://zurawina.eu
https://www.facebook.com/zurawino


Powiało egzotyką

A oto rarytas wypatrzony na bazarku przy Hali Marymonckiej w Warszawie.
Normalnie Karaiby ;-)


Wizyta na bazarku w Nowym Dworze Mazowieckim

Zupełnie przypadkowo zawitałam na bazarek w Nowym Dworze Mazowieckim.
We wrześniu wśród warzyw króluje kolor czerwony i zielony. Z owoców fioletowa węgierka.
Ceny śmieszne. 20 złotych i pełny kosz smakołyków.
Podoba mi się to, że 30 kilometrów pod Warszawą można jeszcze znaleźć takie miejsca, gdzie pomidory kupuje się bezpośrednio od chłopa, który je uprawia. Na dodatek wszystko smakuje absolutnie bosko.